Światło które utraciliśmy- Jill Santopolo
Zabierałam się
do tej książki parę razy. Nie wiem czemu jakoś na początku nie
mogłam się do niej przekonać ale koleżanka przekonywała, że
jest świetna. Zmusiłam się do pierwszych rozdziałów i w końcu
zaskoczyło.
Lucy i Gabe
poznali się 11 września 2001 roku. Gdy w Nowym Jorku zdarzyła się
katastrofa i runęły wieże WTC. Zdali sobie sprawę jak życie jest
krótkie i trzeba je dobrze wykorzystać. Zapragnęli czegoś więcej
niż zwykłej codzienności. Jednakże Gabe przekładał swoje
nazwijmy to marzenia nad to czego pragnęła Lucy. Nazwałabym go
wręcz egoistą ponieważ gdy tylko dostał propozycję pracy za
granicą nawet nie pytając o zdanie Lucy zgodził się na wyjazd.
Chyba myślał, że Lucy zgodzi się bez wahania na wyjazd z nim.
Jednak się przeliczył i ich drogi się rozeszły.
Biedna Lucy
próbowała ułożyć sobie życie co poniekąd jej się udało.
Poznała Darrena za którego wyszła i urodziła mu dwójkę cudnych
dzieci. Mimo wszystko gdzieś ciągle pojawiał się Gabe. Wcale się
nie dziwię Darrenowi, że był o niego zazdrosny bo gdy tylko
pojawiał się Gabe Lucy leciała rzucając wszystko.
Opowieść o
trudnej miłości w piękny sposób. Jak się skończyło? Czy Lucy
zaznała szczęścia? Sprawdźcie sami:)
Zaintrygowal mnie Twoi opis książki ;). Wydaje mi się, że może to być coś po co faktycznie warto sięgnąć. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie motyw z wykorzystaniem tragedii WTC, ale opowieści o milosci nie są dla mnie :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na półce, ale brak czasu sprawia, że nadal odkładam ją na później
OdpowiedzUsuńRaz ją chcę, ze względu na WTC, a później boję się banalnego romansu. Jak mi wpadnie w ręce, to przeczytam, jednak raczej nie będę jej szukała.
OdpowiedzUsuńI tę pozycję uwielbiam :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że i Tobie mimo oporów przypadła do gustu :D
Ciekawy opis zapisuje na liste do przeczytania .Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń