Trzeba marzyć! Joanka, przecież wszystko zaczyna się od marzeń. Człowiek chciał się przemieszczać- wymyślił koło, potem chciał latać jak ptak- i mamy samolot. Trzeba marzyć i nie wolno się ograniczać!
Książka „Ballada o
ciotce Matyldzie” to moja pierwsza styczność z twórczością
Magdaleny Witkiewicz i na pewno nie ostatnia. Nie posiadam, powiedzmy
to oryginalnej książki tylko z serii Bestsellery na obcasach. Sam
tytuł i opis jakoś nie szczególnie wpadł mi w oko przez co,
dłuższy czas zwlekałam z czytaniem owej pozycji. Jednak teraz
żałuje, że nie przeczytałam od razu po zakupie, może kupiłabym
wtedy całą serię.
Wracając do książki: Joannę poznajemy,
kiedy jest na końcowym etapie ciąży, mąż jest gdzieś na
oceanie, gdzie nie ma z nim kontaktu, a jej ukochana ciotka Matylda
postanawia przenieść się na drugą stronę. Chociaż może nie
postanawia, a wie, że jej czas się zbliża i będzie to w momencie,
kiedy ona urodzi. Najlepsze jest to, że lekarz stwierdził na USG,
iż będzie to chłopiec, natomiast ciotka Matylda uparcie twierdzi,
że się mylą i będzie to dziewczynka. Prosi Joannę, żeby
obiecała jej, że jeśli będzie to dziewczynka, nazwie ją Matylda.
Oczywiście Joanna przekonana, że lekarz się nie myli, obiecuje to
ciotce.
Powiem szczerze, że to pierwsza książka, której
główna bohaterka mieszka w tym samym mieście co ja mianowicie w
Gdańsku, co więcej rodziła w tym szpitalu co ja. Wracając do
Joanny, z powodu braku męża przy porodzie musiała sobie radzić
sama. Więc gdy nadszedł ten moment, wsiadła w samochód i
pojechała do szpitala. Podziwiam. Gdy leżąc na sali, ze swoją jak
się okazało córeczką (jednak nie chłopiec ) ma gości: Olusia i
Przemcia. Zupełnie ich nie zna, ale jak się okazuje, oni znają ją
i przyszli od ciotki Matyldy. Ciotka miała rację. Ustąpiła
miejsca drugiej Matyldzie ( Joanna przecież obiecała, a słowa
dotrzymywała). Jako że bracia wiedzieli, że nie ma męża Joanny
na miejscu, chcieli jej pomóc. Przemcio, który miał żonę i
dziecko wiedział, przez co Joanna przechodzi i jak jej pomóc. Toteż
nie pytając, przynieśli jej różne potrzebne rzeczy oraz pomogli z
transportem do domu, kiedy została wraz z Matyldą wypisana. Do
pomocy w pierwszych dniach przyjechała również Patrycja żona
Przemcia. Pomagała przy dziecku, robiła zakupy i jedzenie. Jednym
słowem Joanna dzięki ciotce zyskała bardzo oddanych przyjaciół i
pomoc w najbardziej odpowiednim momencie. Nie wiadomo, jakby sobie
poradziła bez nich, szczególnie że nie miała swojego Piotrka przy
sobie. Plątał się gdzieś na oceanie bez jakiegokolwiek kontaktu
ze światem. Nie mogła nawet go poinformować, że został
ojcem.
Ciotka Matylda czuwała nad Joanna z góry i zapisała
jej 20% w swoim interesie, który prowadziła razem z Olusiem i
Przemciem. Chłopcy mieli problem, aby porozmawiać o tym z Joanna
gdyż był to dość nietypowy interes. Nazywany był piekarnią,
więc Joanna nie miała świadomości, jakiego sklepu jest
współwłaścicielką. W końcu, gdy bracia zebrali się na odwagę
i powiadomili ją była w szoku. Postanowiła, że nie będzie się
wtrącać, bo zysk i tak miała. Chłopcy postanowili również
rozwinąć interes na Gdańsk.
Chłopcy nie mogli pojąć, jak
mąż Joanny mógł ją zostawić w tak zaawansowanej ciąży samą i
wyjechać na ten swój ocean badać nunataki, bo z zawodu był
geologiem. Ja również nie mogę tego pojąć, dla mnie jest to
niewyobrażalne. Niestety Joanna ślepo kochała i wierzyła
Piotrowi. Cóż się okazało? Piotr badał te swoje nunataki, ale
tam, gdzie nie trzeba, gdyż jego partnerka w badaniach zaszła z nim
w ciąże. Nie ważne, że Piotr miał żonę i dziecko, które tak
naprawdę w ogole go nie interesowało, ale jaki był szczęśliwy,
że tamta jest w ciąży. Oczywiście Joanna wykopała go, żeby
sobie dalej badał te swoje skałki, ale bez możliwości powrotu.
Wiecie, jaki facet miał tupet? Dzwonił do Joanny, bo tamta pani
chciała usunąć ciąże, bo zakłócało, jej karierę i cóż on
biedny ma zrobić. Komedia po prostu.
Więcej nie streszczę, bo
naprawdę warto to samemu przeczytać. Czyta się naprawdę szybko i
płynie. Ja wręcz nie mogłam się oderwać od tej książki i
praktycznie połknęłam ją w 1 dzień. Nie jest jakoś specjalnie
długa. Nie ma też skomplikowanego słownictwa oprócz paru zwrotów
odnośnie do tych nunataków. Okładka, mimo że nie jest oryginalna,
jest taka niepozorna i tajemnicza.
Serdecznie polecam.
Przekonajcie się, co się stanie z Joanna i mała Matyldą. Czy
zyskają szczęście?
(...)Niewesołe miny braci spowodowane były Joanką, a dokładniej jej fatalną sytuacją małżeńską i samotnością. No bo jak tu nie podtrzymywać na duchu żony? Gdy Pati rodziła, Przemcio nie odstępował jej na krok. Nie zważał na wyzwiska, jakie mu serwowała, mimo że co rusz zastanawiał się, skąd ta rynsztokowa mowa w jej ustach. Stał niewzruszony niczym skała, głaszcząc swoją żonę, gdy o to prosiła, i usuwając się w porę, gdy miała ochotę mu przyłożyć.
Nie wiem czy książka by mi się spodobała, ale myślę, że warto jest czytać cokolwiek, zwłaszcza, że język książki jest prosty i dzięki temu szybko się ją czyta.
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie w moim stylu. Ale myślę, że przeczytać nawet jak się nie ma czego warto :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jak najbardziej wpisuje się w mój gust czytelniczy :)
OdpowiedzUsuńZnam twórczość Pani Witkiewicz i bardzo też lubię :) E. Sztylc
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze żadnej książki autorki, ale chętnie to zmienię :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja, dodajemy do jesiennej listu :)
OdpowiedzUsuńCos czuje ze się skusze, choc rzadko czytam cokolwiek ale po wpisie widac ze ma to coś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiałam już przyjemność zapoznać się z twórczością Pani Magdaleny. " Szkoła Żon " to moim zdaniem hit wsród szeregu tytułow , które wydała. Z przyjemnością sięgnę wiec po najnowszą powieść tej autorki . Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńhttp://www.matkafrustratka.pl/
Ja już mam dłuższy staż z Magdaleną Witkiewicz. Serdecznie Ci polecam ,, Czereśnie zawsze muszą być dwie '' albo ,, Po prostu bądź'' <--- To jest dla mnie taka perełka! <3
OdpowiedzUsuń